czwartek, 19 sierpnia 2010

Uśmiech losu

Dziś Lech Poznań wygrał ważny mecz strzelając wreszcie gola w europejskich pucharach. Moim zdaniem są dwa powody tego sukcesu. Pierwszy to powrót do drużyny Tomasza Bandrowskiego, który „trzymał grę” Lecha w środku pola. To piłkarz, który wspólnie z Rafałem Murawskim powinien „trzymać grę” reprezentacji Polski i jeśli selekcjoner Smuda nie powoła go wkrótce do narodowej drużyny, kolejny raz udowodni, że jest Dyzmą polskiego futbolu.
Powód drugi dzisiejszego sukcesu Lecha to brak w drużynie będących bez formy Peszki, Wojtkowiaka i Garncarczyka. Sądzę, że ich brak nie osłabił mistrzów Polski, a wręcz przeciwnie, pozwolił innym zawodnikom - Kiełbowi, Kikutowi czy Henriquezowi - pokazać, że w tej chwili są lepsi od tych, których zastąpili.
Szkoda tylko, że to nie trener sam dojrzał do decyzji o zastąpieniu słabiej dysponowanych kadrowiczów innymi graczami, tylko został do takiego kroku zmuszony przez wykluczenia i kontuzje. To nie najlepiej świadczy o Jacku Zielińskim. Ja na jego miejscu już dawno posadziłbym Peszkę na ławce. Nie czekałbym też aż kontuzję odniesie Wichniarek, bo Tshibamba nie był dziś od niego gorszy – tak samo nie umiał przytrzymać piłki ani strzelić na bramkę rywali, za to więcej od Wichniarka biegał, co bez wątpienia pomogło dziś Lechowi odnieść sukces.
Jeśli w trzech kolejnych meczach pucharowych zespół gra słabo i nie zdobywa goli, to samemu szuka się radykalnych rozwiązań. Trener Lecha tego nie zrobił. Okazał się jednak być szczęściarzem, bo zrobił to za niego los. Jeśli uśmiechnie się do niego także za tydzień, Lech awansuje do fazy grupowej Ligi Europy, a jesienią - już ze zdrowymi i będącymi w formie Peszko, Wojtkowiakiem, Grancarczykiem i Wichniarkiem, a także z dorównującymi im Kiełbem, Kikutem, Henriquezem i Tshibambą – będzie wygrywał mecz za meczem i podbije serca nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz