niedziela, 30 maja 2010

Islandia

Najlepsza Partia, żartobliwe ugrupowanie założone po kryzysie finansowym w Islandii przez telewizyjnego komika Jona Gnarra, wygrała weekendowe wybory komunalne w Reykjaviku – czytam w Interii. Żartownisie obiecywali bezpłatne ręczniki dla każdego przy każdym gejzerze oraz sprowadzenie misia polarnego do stołecznego ZOO. Gnarr przyznawał w kampanii wyborczej, że jego Najlepsza Partia może obiecywać więcej niż ktokolwiek inny, ponieważ w żadnym razie nie zamierza dotrzymywać obietnic. Najwyraźniej trafiło to do przekonania wyborcom.
U nas też to działa. W III RP wygrywają zazwyczaj ci, którzy najwięcej obiecują, a potem nic nie robią.

środa, 26 maja 2010

Nowy Świat

Nowa Zelandia to ciekawe miejsce z ciekawymi ludźmi. Skłania mnie do tej refleksji chociażby to, że właśnie tam otworzono pierwszy sklep spożywczy, w którym nie płaci się za pieczywo, wyroby mięsne, rybne, cukiernicze, warzywa, owoce, gdyż jest to towar, którego supermarkety nie zdążyły sprzedać przed wygaśnięciem daty ważności.
Myślę o Nowej Zelandii ciepło gdyż właśnie w tym kraju w marcu tego roku zorganizowano aukcję internetową, podczas której sprzedano dwie butelki z "duszami" starszego mężczyzny i małej dziewczynki.
Dwa skrajne aspekty życia - praktyczny i metafizyczny - a jak wiele je łączy. Głównie to, że przeterminowana żywność i przeterminowany człowiek to wartości, które powinno się cenić, zamiast myśleć o nich jak o nikomu niepotrzebnych śmieciach.

wtorek, 25 maja 2010

Grunt to zdrowie


Na wycieczce rowerowej w poszukiwaniu zdrowia i słońca. W tle wiejski dom, prawdopodobnie jeszcze z XIX wieku. Pozdrowienia dla Mirelli :)

czwartek, 20 maja 2010

Dowcip

W wileńskiej galerii sztuki przewodnik pokazuje zwiedzającym cykl obrazów „Okropności wojny”. Mówi tak: „Na pjerszym obrazje matka rodzjiny – zaszeczolona w progu wlasnego domostwa... krew... w dalji zachód slońca... Proszę dali!... Teraz widźimy najstarszego syna rodziny – skluty bagnetami... krew... w dalji zachód slońca... A otóż starsza córka rodziny – zgwalcona, brzucho rozprute... krew... dalji zachód slońca... To znowu najmłodsze dzjecji rodziny, przybite do drzwi rodźinnego domu... krew... w dalji... Nareszcie sam ojciec rodziny – siedzi na przyzbie i... czemuś placze... (cytat z bloga kolegi Dixi).

To dowcip dedykowany tym, którzy się dziwią, że jeden z kandydatów na prezydenta, który miesiąc temu stracił w lotniczej katastrofie najbliższą rodzinę i bliskich przyjaciół, nie opowiada rubasznych kawałów o konkurentach, nie nosi kolorowej marynarki i zamiast pokazywać się w telewizji woli przeżywać swój ból w ciszy i spokoju.

środa, 19 maja 2010

Warto myśleć

"Walka z kaczyzmem ważniejsza od rozsądku" – felieton pod tym tytułem ukazał się w Wirtualnej Polsce. Autor pisze: „Wredny Jarosław Kaczyński – jakby na złość – wciąż nie daje się sprowokować. Niegdyś dobry jedynie dla kotów, dziś promieniuje spokojem i życzliwością dla świata. Na szczęście sztab gajowego-sarmaty nie ustaje w wysiłkach i od kilku dni pracowicie dostarcza nam rozrywki, a swemu wrogowi – kolejnych procentów w sondażach. Kandydat PiS nie musi robić nic, skoro Autorytety wygrają kampanię za niego”.
Dalej autor zauważa: „Inaugurację Komitetu Honorowego kandydata PO można by od biedy uznać za wynik zbiorowej, acz niewyjaśnionej „pomroczności jasnej”. Ludziom inteligentnym, ba, nawet Autorytetom zdarza się mówić od rzeczy, nieraz samotnie, czasem w grupie. Atmosfera napięcia temu sprzyja – jak ktoś w twierdzy oblężony, to mu się wymsknie: że przeciwnik to psychopata, posiadanie kota dyskwalifikuje do rządzenia państwem, a tak w ogóle to mamy wojnę”.
Najciekawsza jest następująca konstatacja autora: „Polscy inteligenci wrócili do okopów – tych z roku 2007. Faszyzm u bram i front ludowy walczący o lepszą Polskę (jagiellońską, otwartą, tę, co „świat cały bierze w ramiona krzyża”), przeciw Polsce ONR-u, morderców Narutowicza i wojny o krzesła. Nic innego się nie liczy: likwidacja kolei, kryzys w Grecji, kryzys euro, regulacje funduszy hedgingowych przez Unię, powódź... Nie ma znaczenia, że minister finansów rządu Platformy (tej od „normalności”) najchętniej ściąłby publiczne wydatki na kulturę do zera, a wybór Komorowskiego na prezydenta wydatnie mu to ułatwi. Kaczyński łomoczący kolbą do drzwi unieważnia wszystko. Bo przecie nie czas żałować róż, gdy płoną lasy...”
Jak myślicie, czyj to felieton? Jakiegoś PiS-iora? Mohera? Ksenofoba? Antysemity? Nie kochani. Ten tekst napisał Michał Sutowski - redaktor serii "Pism politycznych Jacka Kuronia", sekretarz redakcji "Krytyki Politycznej", komentator Radia TOK FM.
To młody lewak, któremu trudno zarzucić sympatię dla Kaczyńskich. Ale MYŚLI!!! Może inni też zaczną myśleć, zamiast rechotać z żenujących tyrad sztabu wyborczego Komorowskiego.

czwartek, 6 maja 2010

Pytania

Polscy harcerze, którzy na początku maja odwiedzili Katyń a także miejsce, w którym zginęło pod Smoleńskiem 96 przedstawicieli polskiego państwa oraz organizacji społecznych, odnaleźli w błocie szczątki ofiar lotniczej katastrofy a także ich rzeczy osobiste.
Jak to możliwe, że polskie władze nie dopilnowały, by miejsce tragedii zostało dokładnie przeszukane przez polskich śledczych i odpowiednie służby, pozostawiając te czynności rosyjskim funkcjonariuszom, którzy – jak widać – nie wywiązali się w nich w sposób należyty?
Dlaczego w obliczu ewidentnych zaniedbań ze strony rosyjskiej ekipa Tuska nie chce przejąć śledztwa, skoro pozwalają na to przepisy Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym z 7 grudnia 1944 roku, w oparciu o które rządy Polski i Federacji Rosyjskiej postanowiły po smoleńskiej katastrofie prowadzić postępowanie w tej sprawie?
Czy z powodu poprawności politycznej, która każe bardziej troszczyć się o samopoczucie premiera Rosji niż o uczucia rodzin, którym harcerze przywożą ze Smoleńska pamiątki po ich tragicznie zmarłych bliskich?