wtorek, 19 października 2010

Nienawiść

Po tym jak wskutek nakręcanej od dawna spirali nienawiści wobec politycznych przeciwników ktoś do nich strzela i podrzyna im nożem gardło odechciewa mi się wszystkiego. Przede wszystkim żyć w kraju, gdzie takie rzeczy są możliwe, mieć coś wspólnego z tymi, którym taki kraj się podoba. Pieprzę III RP!!!
I niech nikt mnie nie przekonuje, że zbrodniczy czyn szaleńca w Łodzi nie ma nic wspólnego z tym jak polityczny establishment i popierające go mainstreamowe media traktowały i wciąż traktują braci Kaczyńskich. A traktują ich z pogardą tylko dlatego, że wyrażali niezadowolenie z transformacji politycznych w Polsce i reprezentowali obywateli rozczarowanych III RP. Zapewne będą to robić dotąd aż ostatecznie wyeliminują z przestrzeni publicznej pozostałego przy życiu bliźniaka.
Gdyby cel mordercy był przypadkowy, to pewnie wszedłby z pistoletem i nożem do pierwszego lepszego sklepu albo baru. On jednak zabił i poderżnął gardło ludziom w biurze PiS, wykrzykując przy tym, że „nienawidzi Kaczorów”. Niech więc zamilkną wszyscy ci, którzy tę nienawiść posiali i zrezygnują ze swoich urzędów, bo doprowadzili Polskę i Polaków do stanu, w jakim nigdy nie spodziewałem się ich zobaczyć.

środa, 6 października 2010

Kompromis

W „Polska The Times” czytam, że agentki izraelskiego Mossadu, których tajne misje mogą wymagać uprawiania seksu z inwigilowaną osobą, dostały błogosławieństwo Ariego Szwata, rabina z Tel Awiwu.
W pracy „Nielegalny seks dla dobra bezpieczeństwa narodowego” szczególnie interesująca jest opinia rabina dotycząca agentek będących w związku małżeńskim. Otóż w tym przypadku Ari Szwat interpretując żydowskie prawo religijne uznał, iż jeśli dobro misji wymaga zaangażowania mężatki, jej mąż powinien się z nią rozwieść, a po zakończeniu misji, ponownie poślubić. „Po akcie seksualnym (agentki z osobą, nad którą ona pracuje) jej mąż będzie mógł przyjąć ją z powrotem” - napisał rabin.
Co za praktyczne podejście do wydawać by się mogło nierozwiązalnego dylematu moralnego. Idealny kompromis. Tylko co zrobić z uczuciami, z emocjami, z miłością? Zabić? Złożyć na ołtarzu ojczyzny? Jeśli tak, to znaczyłoby, że w obliczu państwa i Boga człowiek jest nikim. Takie państwo i taki Bóg nie podobają mi się.
Nie jestem może kimś wyjątkowym, ale zerem też nie jestem. A może tylko tak mi się wydaje? Może dla nikogo nie jestem ważny? Może mam być tylko przydatny i o nic nie pytać? Nie mieć dylematów moralnych, tylko być pożytecznym idiotą?