W „Polska The Times” czytam, że agentki izraelskiego Mossadu, których tajne misje mogą wymagać uprawiania seksu z inwigilowaną osobą, dostały błogosławieństwo Ariego Szwata, rabina z Tel Awiwu.
W pracy „Nielegalny seks dla dobra bezpieczeństwa narodowego” szczególnie interesująca jest opinia rabina dotycząca agentek będących w związku małżeńskim. Otóż w tym przypadku Ari Szwat interpretując żydowskie prawo religijne uznał, iż jeśli dobro misji wymaga zaangażowania mężatki, jej mąż powinien się z nią rozwieść, a po zakończeniu misji, ponownie poślubić. „Po akcie seksualnym (agentki z osobą, nad którą ona pracuje) jej mąż będzie mógł przyjąć ją z powrotem” - napisał rabin.
Co za praktyczne podejście do wydawać by się mogło nierozwiązalnego dylematu moralnego. Idealny kompromis. Tylko co zrobić z uczuciami, z emocjami, z miłością? Zabić? Złożyć na ołtarzu ojczyzny? Jeśli tak, to znaczyłoby, że w obliczu państwa i Boga człowiek jest nikim. Takie państwo i taki Bóg nie podobają mi się.
Nie jestem może kimś wyjątkowym, ale zerem też nie jestem. A może tylko tak mi się wydaje? Może dla nikogo nie jestem ważny? Może mam być tylko przydatny i o nic nie pytać? Nie mieć dylematów moralnych, tylko być pożytecznym idiotą?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Napisano nie tylko "nie cudzołóż" (hebr. lo tinaf, lo tin'Af, dosł. nie cudzołóż, nie zdradzaj, nie czyń wiarołomstwa, nie bądź rozwiązły), ale nawet "unikaj pożądliwego spojrzenia" (Mt 5,27-30).
OdpowiedzUsuńInterpretacja zarówno prawa boskiego, jak i ludzkiego nie zna granic.
Uważam, że każdy dla usprawiedliwienia swoich złych uczynków tworzy nową moralność, interpretując prawo boskie na własne usprawiedliwienie.