czwartek, 14 kwietnia 2011

Rezerwat


Nie trzeba wymyślać tematów do bloga. Życie przynosi je same. Prowadzę ostatnio korespondencję z menedżerem dużej medialnej korporacji, który na moją propozycję tekstu o małżeństwie Andre Agassiego i Steffi Graf (to już 10 lat, dwoje sporych dzieci) odpisał tak: "Wydaje mi się, że przecenia Pan Polaków. Z doświadczenia wiem, że Andre Agassi i Steffi Graf praktycznie nie istnieją w świadomości naszych rodaków. Oni zdecydowanie woleliby przeczytać tekst o rodzinie Małyszów, Kubiców bądź Kowalczyków. I w zasadzie trudno im się dziwić." Przyznam, że skądinąd miły pan podłamał mnie taką argumentacją. Zebrałem się jednak w sobie i odpisałem:

To co teraz napiszę, to uwaga natury ogólnej, proszę więc nie brać jej osobiście do siebie. Otóż owa wygłoszona wyżej kwestia to przykład bardzo, ale to bardzo sformatowanego myślenia o istocie dziennikarstwa i czytelnikach. Ktoś kto uważa, że Polacy nie chcieliby przeczytać zgrabnie napisanej opowieści o jednej z najsławniejszych rodzin sportowych na świecie nie docenia Polaków, spycha ich do jakiegoś rezerwatu, jak Indian, i traktuje protekcjonalnie. To obcy mi punkt widzenia, który tak naprawdę nie wiem skąd się bierze. Pewnie na jego uzasadnienie ktoś lepiej zorientowany ode mnie mógłby przytoczyć szereg badań, z których by wynikało, że państwa Agassi nikt w Polsce nie kojarzy, a Małyszów owszem.

Otóż moja odpowiedź na takie badania jest następująca: przeświadczenie, że Agassi i Graf nie istnieją w świadomości naszych rodaków, owszem może być prawdziwe, ale to właśnie media i ludzie nimi kierujący są temu winni. Gdyby polska prasa, radio i telewizja interesowały się nie tylko naszym grajdołem, ale pokazywały także znanych, pięknych i bogatych sportowców z całego świata, wtedy by się okazało, że Polacy ich rozpoznają i chcą się czegoś nowego o nich dowiedzieć. Doprawdy nie rozumiem, czemu - gdy ma się zaledwie trzy wymienione przez Pana sportowe gwiazdy (Małysza, Kubicę, Kowalczyk) - nie próbuje się pokazywać i przybliżać Polakom gwiazd światowego formatu? To kopalnia tematów, z której zagraniczne media korzystają bez względu na ich narodową tożsamość.

Wmawianie sobie i wszystkim wokół, że czytelników interesują tylko Małysz, Kubica i Kowalczyk, a teksty o największych gwiazdach sportu, wielokrotnie sławniejszych i bogatszych od naszych rodzimych idoli, to temat nieatrakcyjny, jest jak strzał we własną stopę. Zapewniam, że ludzie mieszkający w Polsce, Rosji, Portugalii czy Szwecji lubią czytać o osobach znanych, pięknych i bogatych bez względu na to skąd te osoby pochodzą. Media wpadły w pułapkę, która polega na tym, że badania stały się ważniejsze od samych mediów. Misją mediów jest kształtowanie gustów i zainteresowania, a badania powinny służyć jedynie do sprawdzania, czy misja ta jest skutecznie realizowana. Jeśli nie jest, trzeba wzmocnić działania tak, aby efekt był taki jakiego oczekujemy.

Co mamy tymczasem? Wszystko uległo odwróceniu. Media nie realizują żadnej misji, nie próbują zainteresować odbiorców tematami o ogromnym potencjale - np. opowieściami o najsławniejszych sportowcach - tylko kręcą się wokół własnego grajdoła, gnuśnieją. Kiedy nie pokazuje się w mediach całego świata i jego bohaterów, będących istotnym elementem masowej wyobraźni, to się ląduje w indiańskim rezerwacie. To media zamknęły Polaków w tym rezerwacie, zamiast wyprowadzić ich z niego, pokazać coś więcej niż Małysza, Kubicę i Kowalczyk. Media zawsze miały i nadal mają ogromny wpływ na ludzi, ale zamiast ich edukować, podciągać ich poziom, rozszerzać ich zainteresowania, odwołują się do badań, które badają to, czemu media same są winne. No bo skoro w polskich mediach nie ma Agassiego i Graf, to dla Polaków nie istnieją. Oni znają tylko Małysza, Kubicę i Kowalczyk. To błędne koło.

Pół wieku temu kanadyjski naukowiec Marshall McLuhan ukuł znany do dziś termin "globalna wioska", przewidując, że dzięki nowej technologii świat stanie się jedną wielką wsią, w której każdy będzie się każdym interesował i wszystko o wszystkich wiedział. Dzięki telewizji i internetowi świat taką wioską stał się dawno temu, ale ku mojemu zdumieniu - i pewnie McLuhana, gdyby żył, także - niektóre media postanowiły odciąć się od świata, pokazując ludziom tylko własne opłotki. Kto je do tego przekonał? Kto im wmówił, że właśnie tak trzeba postępować? Że tylko Małysz, Kubica i Kowalczyk? Nie znam tych szamanów, ale widzę efekty ich teorii.

Pan jest pracownikiem korporacji, częścią pewnego systemu, który działa według określonych reguł, których - jak to wyżej wyłożyłem - nie rozumiem i które mi się nie podobają. Na przykład ta, by w sporcie było mniej sportu, a więcej lifestyle'u. To tak jakby ktoś chciał, aby mniej cukru było w cukrze. To jakieś szamańskie pomysły, ale wiem, że ani Pan, ani ja tych reguł nie zmienimy. Nie dziś, nie jutro, może w ogóle.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Gazprom wypowiada nam wojnę


18 kwietnia do Warszawy mają zjechać z Europy tzw. zieloni, aby protestować przeciwko eksploatacji złóż gazu łupkowego w Polsce. Przejął się tym nawet poseł PO Jarosław Gowin, pisząc wprost, że „Gazprom przystępuje do ofensywy”.
Dlaczego właśnie Gazprom i czemu najwięcej ekologów, którzy zamierzają u nas protestować przyjedzie z Niemiec? Gowin wyjaśnia to tak: „Jeśli zaczniemy wydobywać gaz, Nordstream straci ekonomiczny sens. Rozpoczyna się największa polska wojna w czasach pokoju”. A ja tylko przypomnę, że biegnący na dnie Bałtyku gazociąg to projekt rosyjsko-niemiecki. To dlatego za pieniądze rosyjskiego Gazpromu przyjedzie z Niemiec do naszej stolicy rzesza lewicowych aktywistów. Będą wmawiać światu i Polakom, że eksploatacja złóż gazu łupkowego zdewastuje środowisko naturalne i dlatego nie wolno tego gazu w Polsce wydobywać.
Projekt Nordstream został zaplanowany i jest realizowany bez uzgodnienia z Polską. Jak ktoś zauważył, możliwe, że współfinansowany jest jednak przez nasz kraj, chociażby z kolosalnych sum jakie płacimy Rosjanom za gaz, o wiele wyższych od tych, które płacą inni. A wszystko „dzięki” rządowi PO/PSL, który wieloletnią umowę na niekorzystnych warunkach z Rosją podpisał. Dlaczego tak postąpił?
Jeśli rozsądku w tej decyzji nie widać, to czego może być ona efektem? Szantażu? Przekupstwa? Pytam tylko, nie twierdzę, że tak było. Po prostu próbuję zrozumieć. O tym, że mamy bogate złoża gazu łupkowego rząd Tuska i Pawlaka wiedział jeszcze przed podpisaniem umowy z Rosjanami. To Moskwie zależało na podpisaniu nowego kontraktu, bo się bała naszych złóż. Nam był on niepotrzebny, wystarczyłby ten co był. Czemu więc podpisano nowy, wieloletni, na fatalnych warunkach?
Jeśli na dodatek okaże się prawdą, to o czym coraz głośniej się mówi, iż za większą częścią firm, które ubiegają się w naszym Ministerstwie Środowiska o koncesje na wydobycie gazu łupkowego stoją rosyjskie służby specjalne, to można powiedzieć, że „największą polską wojnę w czasach pokoju”, o której wspomniał Gowin, już na dzień dobry przegrywamy.