niedziela, 20 lutego 2011

Marianne

"Prawda stanowi warunek wyjścia sobie ludzi naprzeciw, a dokładniej pogodzenia się ze swą przeszłością. To ważniejsze od pojednania się z generałami bezpieki" - mówi Marianne Birthler. W Niemczech pozwolono jej przez 10 lat pełnić funkcję pełnomocnika niemieckiego rządu ds. archiwów komunistycznej bezpieki. W Polsce uznano by ją pewnie za oszołoma, mohera i kaczystę. Wszystko dlatego, że u nas - w odróżnieniu od Niemiec - ważniejsze od ujawnienia prawdy o elitach kolaborujących z SB było i wciąż jest pojednanie z Kiszczakiem i jego podwładnymi.

czwartek, 17 lutego 2011

Fajni

Zastanawiałem się jak najkrócej sformułować różnicę między polityką uprawianą przez obecny rząd i prezydenta, a tą jaką prowadzili bracia Kaczyńscy gdy kierowali naszym krajem? Odpowiedź znalazłem w polskim „Forbesie”, w artykule Krystyny Doliniak zatytułowanym „Niepokorny Orban”. W tekście tym autorka cytuje premiera Węgier, który zwykł powtarzać: „Polityka jest klubem wojowników. Nauczyła mnie, by koncentrować się na celach, a nie okolicznościach”.
Viktor Orban precyzyjnie uchwycił to, co różni premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego od ich poprzedników. Dla polityków PO ważniejsze od tego aby skutecznie reformować polskie państwo jest wykonywanie pustych gestów i umizgiwanie się do wyborców. Bardziej od stanowczego podnoszenia na forum UE i w kontaktach z Rosją ważnych dla Polaków kwestii dbają o wspomniane „okoliczności”, a więc o to, aby nie drażnić innych i dobrze wyglądać z nimi na zdjęciach.
To dlatego po blisko czterech latach rządów obecnej władzy nie przybywa w Polsce miejsc pracy, rosną za to podatki, ceny i dziura w finansach państwa. O tym jak ta różnica w podejściu do polityki odbija się na międzynarodowej sytuacji naszego kraju trafnie ocenił były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko w wywiadzie dla tygodnika „Uważam Rze”: „Polska traci pozycję regionalnego lidera. To smutny fakt /…/ Unia pozbawiona jest takich polityków jak Lech Kaczyński, wielkich Europejczyków rozumiejących, że polityki europejskiej nie robi się tylko w Brukseli, Paryżu, Berlinie, ale również w Mińsku, Kiszyniowie, Tbilisi, Kijowie”.
Dla Jarosława Kaczyńskiego, który wspólnie z bratem uprawiał i nadal – jako jedyny w Polsce – uprawia realną politykę, najważniejsze było i jest zdobycie władzy po to, aby przy jej pomocy coś konkretnego zrobić – zreformować kraj i umocnić jego międzynarodową pozycję. To dlatego byli i do dziś są tak ostro atakowani, bo śmieli głośno powiedzieć, że III RP im się nie podoba i mieli własne pomysły na jej zorganizowanie i usytuowanie w Europie.
Dla całej reszty polskich polityków liczą się tylko pozory działania, sięganie po władzę jedynie dla niej samej. Z obawy przed jej utratą zamiotą pod dywan każdą aferę, nie zrobią żadnej reformy, która naraziłaby ich na utratę społecznego poparcia, a na międzynarodowym forum nie postawią twardo ani jednej ważnej dla Polski sprawy, aby móc dalej poklepywać się po plecach z Putinem, Merkel i Sarkozym i wciąż uchodzić za Europejczyków.
Oczywiście nie wielkich, takich co realnie coś znaczą i o których mówił Juszczenko. Oni chcą być tylko „fajni” i należeć do „dobrego” towarzystwa.
A Polska i Polacy? Zostawmy to na boku. Kogo to dziś obchodzi poza jednym facetem uznanym przez „fajnych z dobrego towarzystwa” za oszołoma.

czwartek, 10 lutego 2011

Emerytura

Jeden z bardzo znanych celebrytów odważył się publicznie oświadczyć, że w najbliższych wyborach na Platformę Obywatelską głosował nie będzie. Co go popchnęło do tak radykalnego kroku? Podał kilka powodów, ale najważniejsza pretensja zawarta jest chyba w zdaniu: „wchodzicie na moją emeryturę”.
Nie dziwię się facetowi. Ja też nie będę głosował na PO, bo nie chcę być ograbiany z własnych pieniędzy, które przez ostatnie 10 lat odkładałem w funduszu emerytalnym. Tak jak on zachować powinien się każdy człowiek na widok próbujących go wyrolować cwaniaków.
Ciekawe jak w najbliższych wyborach będą głosować ci spośród moich znajomych, którzy podobnie jak celebryta poparli cztery lata temu Platformę i Tuska? Czy odezwie się w nich instynkt samozachowawczy? Czy odszukają w swoich głowach odrobinę oleju, aby zrozumieć, że rząd chcąc przerzucić większość emerytalnych składek z OFE do ZUS zamierza ich w biały dzień okraść?
Jeśli Tusk i jego kolesie oszwabią nas, a mimo to znów wygrają wybory, stracę resztki nadziei, że żyję w normalnym kraju.

wtorek, 8 lutego 2011

Filut

Bronisław Komorowski oceniając pierwsze półrocze swojej prezydentury – rzeczywiście tylko jego prezydentury, bo Polska i Polacy niewiele mają korzyści z niej płynących – uznał, że w polityce zagranicznej jest zdobywcą „korony Himalajów”. Mają o tym świadczyć jego spotkania z papieżem oraz prezydentami USA, Rosji, Niemiec i Francji. „To jest dowód, że Polska odzyskuje swoją pozycję kraju o stabilnej polityce, ważnego partnera i kraju, z którym chce się utrzymywać kontakty na najwyższych szczeblach” – stwierdził BeKa.
Oglądając telewizyjne relacje czy zdjęcia z tych spotkań ktoś mógłby pomyśleć, że świadczą one o czymś więcej niż zwyczajnej praktyce dyplomatycznej, która polega na tym, że głowy państw od czasu do czasu spotykają się ze sobą, klepią po plecach i uśmiechają do kamer. Ale czy to wystarczający powód, aby się pysznić tymi rutynowymi spotkaniami i porównywać do wyczynów ludzi naprawdę wybitnych jak Reinhold Messner czy śp. Jerzy Kukuczka? Przygnębia mnie ta pyszałkowatość, bo świadczy, że zamiast męża stanu Polacy wybrali filuta, który z powagą najwyższego urzędu w państwie niewiele ma wspólnego.
I jeszcze to zdanie o odzyskiwaniu przez Polskę „pozycji kraju o stabilnej polityce”. Że niby jakiej? Stabilnej dlatego, że filut podczas spotkań w Himalajach nie zaskakuje innych prezydentów trudnymi pytaniami, nie porusza z nimi kontrowersyjnych, ale ważnych dla Polski zagadnień, a jedynie robi sobie z nimi zdjęcia i pokazuje nam później jako dowód swojego geniuszu? To co robi filut to tylko marketing polityczny, a nie służba własnemu państwu. To są drwiny z pełnionego urzędu i z Polaków. Łatwiej mi je znieść, bo nie ja filuta wybrałem. Ciekawe jak się czują ci, którzy go na urząd wsadzili?