wtorek, 21 września 2010

Plan

Demiurgowie organizujący polskie życie polityczne do dziś nie mogą zapewne odżałować, że pod Smoleńskiem nie zginęli obaj bliźniacy, tak bardzo im przeszkadzający w budowie idealnego państwa, w którym wszyscy będą żyć ze wszystkimi w zgodzie, gdzie zapanuje powszechna miłość i dobrobyt. Ci specjaliści od budowania politycznych fasad – a zbudowali ich w ostatnim 20-leciu sporo, bo kiedy wyczerpują się możliwości działania jednej, trzeba stworzyć nową – myślą ponoć dziś o tym, aby dorobić PO dwa skrzydła, po rozłożeniu których „partia ludzi młodych, wykształconych i z dużych miast” zajmie większość sejmowych grzęd i bez oglądania się na inne ugrupowania będzie mogła robić co jej się tylko podoba.
Pisze o tym we „Frondzie” Stanisław Żaryn, nie będę więc wyjaśniał szczegółów tego planu. Zauważę tylko, że o wiele łatwiej wspomnianym demiurgom byłoby ów plan zrealizować, gdyby pozostały przy życiu bliźniak i jego ugrupowanie byli wyciszeni, nijacy, podobni do posła Gowina, który niby z pozycji konserwatywnych czasami krytykuje rządzących kolegów z PO, ale nikt się jego gadaniem specjalnie nie przejmuje. Zmiana przez PiS politycznego kursu na bardziej konfrontacyjny to być może próba zapobieżenia prawdopodobnemu przeciąganiu ludzi z liberalnego skrzydła tej partii do nowej, konserwatywno-liberalnej formacji, którą mogą chcieć zbudować spece od politycznych dekoracji. Wezwanie przez bliźniaka do lojalności Jakubiak, Kluzik-Rostkowką i Poncyliusza dziś może być skuteczne, bo jutro mogłoby być za późno.
Demiurgowie chętnie też zagospodarują tych polityków SLD, którym nie po drodze z nowym kierownictwem postkomunistycznej partii. Przyjąć ich do PO nie byłoby marketingowo roztropnie, ale założyć z nimi nową lewicę, chociażby pod tymczasowym szyldem Ruchu organizowanego przez Palikota miałoby sens, bo osłabiłoby emancypującego się po lewej stronie Napieralskiego. Belka, Cimoszewicz i Kalisz to ludzie, którzy pod nowym sztandarem mogą wespół z Palikotem uzbierać kilka, może nawet kilkanaście procent głosów. A wtedy od lewa do prawa na polskiej scenie politycznej rozsiądzie się towarzystwo wzajemnej adoracji, które dla uwiarygodnienia różnic między sobą od czasu do czasu nawet się o coś pospiera, ale gdy będzie trzeba i tak zagłosują za właściwą ustawą i wybiorą kogo trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz